Recenzja filmu Avengers: Wojna bez granic - jazda bez trzymanki!

Recenzja filmu Avengers: Wojna bez granic - jazda bez trzymanki!

Avengers wojna bez granic to zarówno świetny film o superbohaterach, jak i trzymający w napięciu dramat... wojenny.

Filmy Marvel Cinematic Universe od lat dają do zrozumienia, że dzieje się w nich mnóstwo ciekawych rzeczy. Nawet jeśli nie zawsze jest to bardzo mądre, to nie można nie stwierdzić, że inteligencja widzów została strasznie obrażona lub że ich miłość do komiksów została zaburzona. Konstrukcja psychologiczna postaci i ich problemów jest jak najbardziej sensowna. Bohaterowie i bohaterki stają przed trudnymi decyzjami, często przeżywają traumę lub tragedię, ale w fabule nie brakuje też humoru. Akcja rozgrywa się w atrakcyjnych wizualnie miejscach, zarówno rzeczywistych, jak i wykreowanych cyfrowo. Do towarzyszenia wydarzeniom wykorzystywane są efekty specjalne. Avengers: Infinity War oferuje to wszystko i jeszcze więcej. Anthony Russo, Joe Russo i reszta stworzyli coś potężnego, emocjonalnego i spektakularnego, unikając przy tym ciężkostrawności i nadmiernej bombastyczności. Było poważnie, ale i tak wywołało śmiech szeroki jak sala kinowa.

Twórcy uniwersum starali się opowiadać historie, które oferują uwspółcześnione archetypy i przerysowane problemy. Zapewniając dwugodzinną ucieczkę od tych bardziej przyziemnych, stanowią jednocześnie poważny komentarz do rzeczywistości, przewrotnie ukazując globalne problemy dotykające od pewnego czasu zarówno jednostki, jak i społeczności. Avengers: Wojna bez granic nie porusza kwestii społeczno-politycznych tak jak Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów czy niedawno wyemitowana Czarna Pantera. Zamiast tego porusza kwestie, które często poruszane są przez fantastykę, ale które niestety są mniej futurystyczne i fantastyczne. Należą do nich rosnące przeludnienie, niszczenie środowiska naturalnego planety, zasobów, a w konsekwencji śmierć lub degeneracja cywilizacji. Najbardziej uderzającym aspektem motywu "poświęcenia dla sprawy" jest jednak fakt, że momentami rozgrywa się on w strefie wojny. Obie strony barykady stają przed koniecznością podjęcia decyzji, które znacznie przekraczają ich możliwości, a w trakcie tej wojny przekraczają swoje granice.

Niejednoznaczne postacie, podstępni bohaterowie i potwory powstałe w wyniku niesprzyjających okoliczności to nowość w MCU. Jednak film braci Russo tylko pogłębia ten problem. Bardzo sprytne jest zajrzenie do głowy "złoczyńcy ósmej mocy", by pokazać, że nie jest on okrutną osobą, która lubi rozlewać krew dla sadystycznego dreszczyku emocji i poczucia władzy. Nie może, bo całe swoje życie poświęcił wyższemu celowi. To, w przeciwieństwie do wielu innych, jest całkiem godne wyrażenia "cel uświęca środki". Galaktyczne zagrożenie najwyższego rzędu jest więc, we własnym mniemaniu, ostatnim sprawiedliwym, jedynym, który ma dość siły, by postąpić słusznie, podczas gdy inni nie mają dość, by zrozumieć konieczność i ponieść konsekwencje. Thanos (Josh Brolin), okazuje się być postacią nieoczywistą (bóg ponad krótkowzrocznymi śmiertelnikami i siła natury dążąca do równowagi), która z gruntu ma rację, pomijając rozważania moralne.

Więcej o filmach przeczytasz na stronie https://spokeo.pl/film

Avengers wojna bez granic

Produkcja Avengers: Infinity War zaskakiwała niemal za każdym razem. Choć pewne rozwiązania fabularne można było przewidzieć podczas przedfilmowych dyskusji, twórcy dodali kilka ciekawostek, które zmieniły postrzeganie. Thanos to burza, która nie ustaje w dążeniu do zdobycia wszystkich Kamieni Nieskończoności. Ziemia staje się punktem strategicznym ze względu na obecność nawet dwóch artefaktów. Scenariusz jest pomysłowy, a każda z postaci miała choć trochę swojego "czasu antenowego". Niestety, jedna z postaci została potraktowana tak, jakby scenarzyści celowo zignorowali jej wykształcenie i możliwości. Poznajemy prawie wszystkich współczesnych superbohaterów, których do tej pory widzieliśmy. Wyjątkiem jest Ant-Man. Zostaje to jednak wyjaśnione w jednej z rozmów. Fabuła kręci się wokół łączenia bohaterów w nieplanowane zespoły lub dostarczania im traumatycznych przeżyć. Niektórzy z nich zmuszeni są do podjęcia trudnej i potencjalnie druzgocącej decyzji, aby wygrać wojnę. Pomimo tego, że jest kilka scen osobistego dramatu, akcja toczy się szybko i wściekle, z niewielką ilością przestojów. To ekscytująca jazda, ale i krwawa jatka.

Film braci Russo jest pełen dramatyzmu i efektu końcowego. Trzeba pamiętać, że w MCU istnieją moce, które sprawiają, że ostateczność jest względna. Sceny są poruszające, a przynajmniej nie są obojętne. Czasem trudno uniknąć wrażenia, że patos jest słowem na "p" w powodzi wydarzeń. Podczas seansu nie ma to jednak znaczenia. Skala jest kosmiczna, więc waga musi być odpowiednia. Do tego dramat został dobrze wkomponowany w komedię. Film zachowuje swój humor i rozrywkowy charakter. Dialogi pełne są żartów, dowcipów i odniesień do popkultury, a także poprzednich odsłon uniwersum Marvela. Niektóre sekwencje, takie jak ta z Iron Manem (Robert Downey Jr.), mogą być dość niepokojące ze względu na swoją groteskowość. Interakcje Thora (Chris Hemsworth), ze Strażnikami Galaktyki, czy tego ostatniego z Iron Manem Jr. (Robert Downey Jr. ) nie wymyka się spod kontroli. Twórcom udało się wyważyć te elementy.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje muzyka, która "gra" z nastrojem. Ścieżka dźwiękowa do Avengers: Limitless War nieustannie przypomina o doznaniach. Nawet nucą (nawet w czasie, gdy pisałem tę recenzję). Zostaliśmy uraczeni spektakularnym pokazem z dużą ilością choreografii i efektów specjalnych. Wizualnie warto wspomnieć o obronie Wakandy, zaklęciach Doktora Strange'a (Benedict Cumberbatch), czy Wonga (Benedict Wong). Warto też wspomnieć o kosmicznej kuźni z Krasnoludami (z Peterem Dinklage jako Eitri). Gra aktorska jest wyważona. Szczególnie trio Cumberbath Jr, Downey Jr, i Tom Holland (Spider-Man), wraz z Chrisem Hemsworthem i Chrisem Prattem, Star-Lord, i Dave Bautista, (Drax) są zrównoważone. Pom Klementieff i Danai Gurira, obie z Okoye, były świetną zabawą. Na największe brawa zasługuje Josh Brolin. Nie dlatego, że jego postać jest najlepsza.

Mogę tylko powiedzieć, że fani MCU powinni wybrać się do kina. Dla tych, którzy lubią dobrą rozrywkę, jest on jak najbardziej wskazany.

Więcej do przeczytania na https://spokeo.pl/

O serwisie

Poradnik lifestylowy. Znajdziesz tu ciekawe artykuły dotyczące zdrowego trybu życia, urządzania wnętrz czy porady motoryzacyjne.